Derby z widmem spadku w tle

3 maj 2017

W sobotę 6 maja o godzinie 13:00, na boisku sportowym Gliwice – Wilcze Gardło przy ulicy Niezapominajki, zostanie rozegrane spotkanie siódmej kolejki PLFA I. W tym meczu Gliwice Lions podejmą ekipę Silesia Rebels.

Gospodarz: Gliwice Lions (0-5)
Gość: Silesia Rebels (2-3)
Data i godzina: 6 maja, godz. 13:00
Stadion: boisko sportowe Gliwice – Wilcze Gardło, ul. Niezapominajki, Gliwice
Liga: PLFA I
Bilety: wstęp bezpłatny

Sezon zasadniczy minął już półmetek, a Lwy dalej nie mają na swoim koncie zwycięstwa. Co gorsza nie dane było im również cieszyć się ze zdobytego przyłożenia. Widmo spadku przybliża się do doświadczonego klubu z Gliwic w zastraszająco szybkim tempie. Do sobotniego meczu przystępują z minimalnym marginesem błędu. Na tym etapie nie ma już czasu na kalkulacje - trzeba wygrywać. Żeby pozostać w pierwszoligowej stawce to absolutna konieczność. Tym bardziej, że „czerwona latarnia” Grupy Północnej, Bydgoszcz Archers, zdołała zaliczyć przed tygodniem pierwszy triumf. Lions mający gorszy bilans punktowy od korespondencyjnych rywali, na ten moment muszą zwyciężyć minimum dwukrotnie. Przed nimi dwa z rzędu mecze przed własną publicznością. Lepsza okazja do poprawienia swojej sytuacji już w bieżących rozgrywkach się nie powtórzy.

Klimat w drużynie robi się coraz bardziej napięty. Dwie porażki z rzędu skomplikowały sytuację, a cel jest wciąż ten sam – awans do kolejnej fazy. Mam nadzieję, że wykorzystaliśmy już limit wpadek. Nie lekceważymy nikogo, ale zdajemy sobie sprawę, że z Lions po prostu musimy pokonać.
Aleksander Mieruszyński, gracz drugiej linii obrony Silesia Rebels

Lwy rozpoczęły sezon od meczu derbowego z Rebeliantami. Starcie w Chorzowie zostało szybko zdominowane przez miejscowych. Dysponujący szerszym składem Rebels kontrolowali przebieg spotkania, a jedyne punkty stracili po dość kuriozalnej sytuacji. Po zdobyciu przyłożenia postanowili zagrać podwyższenie za dwa punkty. Niecelne podanie zostało przechwycone przez Marcina Jankowskiego. Młody futbolista trzeciej linii obrony Lwów wiele się nie namyślając pognał w kierunku pola punktowego Silesii. Nie dał się złapać żadnemu z rywali i zdobył tym samym jedyne punkty, jakie Lions zaliczyli w tym roku. W kolejnych potyczkach ich ofensywa była bardzo nieskuteczna. Choć zdarzały się udane akcje, szczególnie podaniowe, to obrona rywali zawsze była w stanie finalnie postawić na swoim. W najbliższą sobotę passa meczów bez przyłożenia ma zostać zakończona.

- Zdecydowanie nie jesteśmy w komfortowej sytuacji. Dogania nas widmo spadku. Mimo to do każdego meczu podchodzimy pełni nadziei. Od początku sezonu wiedzieliśmy, że będzie ciężko. Skład nie należy do najliczniejszych, ale możemy na sobie polegać. Pierwsze spotkanie z Rebels było gorzką pigułką do przełknięcia. Wróciliśmy do Gliwic ze sporym niedosytem. W sobotę damy z siebie jeszcze więcej, bo Silesia to rywal, z którym byliśmy w stanie nawiązać najbardziej wyrównaną walkę. Nasza ofensywa poprawia się z meczu na mecz. Atmosfera wśród zawodników pozostaje pozytywna, a duch drużyny nie został złamany - powiedział Igor Szymczyk, futbolista trzeciej linii obrony Gliwice Lions.

Rebelianci przystępują do derbowego starcia mając na swoim koncie serię dwóch porażek z rzędu. Dlatego Silesia wylądowała na przedostatnim miejscu w tabeli pierwszoligowego południa. Do tego doszło kilka urazów podstawowych graczy. Jednak wśród Rebels wciąż tli się nadzieja na udział w playoffs. Aby osiągnąć ten cel nie mogą pozwolić sobie na wpadkę z osłabionym rywalem. Formacja ataku musi odnaleźć skuteczność, którą zaprezentowała przed blisko miesiącem w starciu z Dukes. Od tego meczu Silesia zdołała zdobyć zaledwie jedno przyłożenie, a do tego regularnie zaliczała bolesne straty. Na potyczkę z Lwami formacja ataku ma zostać poważnie przemeblowana, co ma być receptą na sukces. Goście zdają sobie sprawę, że zwyciężając mogą dołożyć cegiełkę do przesądzenia o spadku lokalnego rywala. Mimo to, nie ma miejsca na sentymenty. Rebelianci chcą się efektownie odbudować przed mocną szarżą w końcówce sezonu. To ich cel podstawowy.

 - Klimat w drużynie robi się coraz bardziej napięty. Dwie porażki z rzędu skomplikowały sytuację, a cel jest wciąż ten sam – awans do kolejnej fazy. Mam nadzieję, że wykorzystaliśmy już limit wpadek. Nie lekceważymy nikogo, ale zdajemy sobie sprawę, że z Lions po prostu musimy pokonać. Rywale wyraźnie poprawili grę podaniową, ale koordynator defensywy Bartek Aulak wykonuje tytaniczną pracę analizując każdego kolejnego przeciwnika. Jeśli wyjdziemy na boisko ze 100% koncentracją to nie będziemy mieli żadnego problemu z zatrzymaniem Lwów – powiedział Aleksander Mieruszyński, gracz drugiej linii obrony Silesia Rebels.

Przed rokiem Lions dwukrotnie pokonali Rebels. O ile w pierwszym meczu wynik można było uznać za sensację, to w rewanżowym starciu gliwickie przewagi nie podlegały żadnej wątpliwości. Lions zwyciężyli 24:7 i podobny rezultat zapewne chcieliby powtórzyć w sobotę. Ale w bieżących rozgrywkach rywale prezentują się zdecydowanie lepiej i to oni są wyraźnymi faworytami derbowej batalii. Pomimo serii porażek Lwom nie można odmówić zaangażowania i ambicji. Choć w sondzie na ligowej stronie skazywani są na pożarcie, to swojego terytorium bez walki na pewno nie oddadzą. Mecze derbowe zawsze dostarczają kibicom wielkich emocji, a sobotnia rywalizacja będzie prawdziwą wojną. Jej stawka dla gospodarzy to pierwszoligowe życie.

Dawid Biały
d.bialy@gazeta.pl
Biuro Prasowe PLFA